Miał wciąż nadzieję, że tamten się odezwie. Wtedy mógłby puścić nań smugę światła i zaatakować. Od natężonego wpatrywania się w mrok oczy zaczynały łzawić. Skóra scierpła mu na plecach, a na czole wystąpiły krople potu. instynktownie wyczuł czyjąś bliską obecność... Nie był to żaden ruch, nawet nie szmer oddechu... Raczej woń spoconego ciała...
Powolnym ruchem odłożył trzymany w ręce plik banknotów. Gdy podniósł głowę, usłyszał nagły świst... W oczach zapłonęła czerwona błyskawica i zaraz zgasła, zalewając czarną plamą paczki pieniędzy, na które zwalił się twarzą...