Książki Anny Kłodzińskiej to co prawda nie Ulisses, ale i je można czytać przynajmniej na kilku poziomach. Najprostszy jest poziom zagadki kryminalnej, haczyk na zwykłego pożeracza kryminałów, która powiedzmy sobie szerze nie jest zwykle zbyt skomplikowana. Bardzo często, i tak też jest w tym przypadku, sprawca zbrodni znany jest prawie od początku. Dla pasjonata powieści milicyjnej taka konstrukcja, moim zdaniem, jest zaletą. Pozwala skoncentrować swoją uwagę nie na banalnej zbrodni, ale na poziomach głębszych i szlachetniejszych.