Wyszli z cienia mego domu. Już w pierwszej chwili zorientowałem się, że są zawodowcami. Zdradził ich sposób, w jaki mnie otoczyli. Jeden zagrodził mi przejście do bramy domu, drugi zaszedł mnie od tyłu, trzeci zbliżył się nonszalancko, trzymając pięści w kieszeniach jasnego palta.
Zakląłem i pomyślałem, że mam zbyt małe szanse na wydostanie się z tej opresji.
Wszyscy trzej mieli kapelusze nasunięte głęboko na oczy. Nie byli wprawdzie kolosami, ale wydawali się groźni, a poza tym trzeba pamiętać, że było ich trzech. Dojście do domu było odcięte, droga do wycofania się również. Nie miałem wyboru. Najlepszą formą obrony jest atak, jak napisał kiedyś Clausewitz. Ruszyłem w kierunku tego, który zagrodził mi przejście do bramy.